Wybrałem się ostatnio z aparatem na zimowy spacer i oczywiście zaliczyłem glebę na lodzie Obiektyw na aparacie nie uległ uszkodzeniu, ale canonowska 35/1.4 trzymana w torbie naramiennej (niefotograficznej) najwyraźniej dostała w kość. Poniżej dwa sample i jeden trochę bardziej szczegółowy wycinek:
Pytania są dwa:
1. Czy widzicie, podobnie jak ja, swoistą mgiełkę/mydło?
2. Zakładając, że soczewki uległy przesunięciu, z jakim kosztem naprawy należy się liczyć? Ktoś ma doświadczenia w podobnych sytuacjach?
Istnieje mała szansa, że obiektyw jest zaparowany - chociaż zdjęcia były robione 24 godziny po przyniesieniu szkiełka do domu. Co sądzicie?